Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną najbardziej widoczny jest w placówkach handlowych. Zwiększone obroty, póki, co, notują stacjonarne sklepy z karmą i akcesoriami dla zwierząt.  Oblężone są także sklepy internetowe, a zamówienia stamtąd przychodzą nawet z kilkudniowym opóźnieniem. Posiadacze domowych zwierzaków wykupują karmę na zapas.

Błyskawicznie zareagowali organizatorzy imprez targowych. Animals Days w Nadarzynie – targi, które miały odbyć się na początku kwietnia zostały przełożone na wrzesień. Nie zauważają natomiast zmian właściciele salonów groomerskich czy lecznic weterynaryjnych. W ich opinii – koronawirus ma minimalny wpływ na prowadzoną przez nich działalność.

 

Podwójne zakupy

– Zmiany w zakupach zauważyłam już na początku marca – opowiada Jagoda Kulikowska, manager Zoo-Sklep Goldi w Starogardzie Gdańskim. – Zwiększone obroty zaczęliśmy notować już w pierwszych dniach po pojawieniu się komunikatów o potwierdzonych przypadkach zarażenia COVID-19 w Polsce. Przełomem był dzień zamknięcia szkół, kiedy klienci wprost rzucili się na towar. Pewna klientka, która prowadzi hodowlę psów zakupiła aż sześć worków karmy zamiast trzech, które zazwyczaj nabywa. Podobnie zachowują się inni klienci.

Gwałtownie wzrosła też sprzedaż prowadzona w sklepie internetowym Zoo-Sklep Goldi oraz za pośrednictwem Allegro. Największym powodzenie wśród klientów cieszą się suche karmy dla psów. Pojedyncze osoby zamawiają nawet po dwa, trzy worki.

Jagoda Kulikowska podkreśla, że nie ma zamiaru zamknąć sklepu, choć obawia się o zdrowie rodziny i pracowników. Na razie, sklep stacjonarny działa w normalnych godzinach.

– Ograniczamy natomiast godziny otwarcia Salonu Akwarystycznego, który prowadzi mój mąż – informuje pani Jagoda. – W tej placówce panują specyficzne warunki – podwyższona wilgotność powietrza i temperatura około 26 stopni Celsjusza. To idealne warunki dla rozwoju wirusa, więc musimy zachować ostrożność. Zamówienia do Salonu Akwarystycznego można składać telefoniczne, a odbierać je w godz. 14 – 18 od poniedziałku do piątku.

 

W akwarystyce bez zmian

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną nie jest widoczny w sektorze akwarystyki. Ludzie dokonują normalnych zakupów i to nie tylko karmy. Zamawiają też kolejne rybki i akcesoria do akwariów, interesują się nowościami.

– Prawdopodobnie związane jest to z tym, że część osób ponadplanowo przebywa w domach – tłumaczy pani Jagoda. – Mają więcej czasu, więc powiększają liczbę mieszkańców w swoich akwariach.

 

Obawy na Facebooku

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną zauważają za to właściciele sklepów skupieni na zamkniętych grupach facebookowych. Od początku ogłoszenia pandemii systematycznie pojawiają się tam wpisy świadczące o rozterkach i niepokojach osób prowadzących działalność gospodarczą.

W grupie Strefa ZOO – Jak rozwijać sklep zoologiczny prowadzonej przez Krzysztofa Burzyńskiego, co jakiś czas, uczestnicy zamieszczają mini ankiety. Wypowiadają się w nich na temat swoich problemów i obaw związanych z pandemią. W jednej z nich, przeprowadzonej 13 marca najwięcej osób przyznaje, że obawia się zarażania podczas pracy. Część przedsiębiorców skarży się także na problemy z zakupem środków dezynfekujących. Inni żalą się, że zaczyna im brakować towarów, o które pytają klienci.

Mało jednak osób zamierza zamknąć swoje placówki. Co poniektórzy ograniczają jedynie godziny pracy. Strach przed utratą źródła utrzymania przeważa jednak najczęściej nad obawą przed zakażeniem COVID-19.

 

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną – galerie handlowe

W tych miejscach, jak wiadomo, nastąpiły znaczne ograniczenia w handlu. Do nielicznych, które mogą tam obecnie funkcjonować należą m.in. apteki, sklepy spożywcze czy drogerie. Część przedsiębiorców posiadających tam sklepy zoologiczne była przekonana, że prowadzone przez nich placówki także obejmie zakaz handlu.

Na facebookowej grupie Strefa ZOO – Jak rozwijać sklep zoologiczny pojawiały się nawet pytania właścicieli sklepów o sposób rozliczania z pracownikami, na czas zawieszenia działalności sklepów.

Pewną ulgą okazały się informacje, że w dalszym ciągu można normalnie pracować. Sklepy zoologiczne w galeriach handlowych zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 13 marca 2020 r. nie zostały wyłączone z działalności i nie są umieszczone w wykazie ograniczeń.

Właściciele sklepów, którzy, mimo wszystko, zdecydują się jednak zamknąć placówki, ewentualne rekompensaty dla pracowników będą musieli wypłacać z własnych kieszeni.

 

Ostrożności nigdy nie za wiele

Pandemia COVID-19 wymusza na branży zoologicznej określone działania sanitarne. Ci z przedsiębiorców, którzy nadal zdecydowali się prowadzić działalność, wprowadzają konkretne ograniczenia.

– Mój sklep, znajdujący się przy międzynarodowej trasie odwiedzają różni klienci – opowiada Jagoda Kulikowska. – Są wśród nich także przybysze zza zachodniej granicy. Muszę dbać o zdrowie swoje i pracowników, więc podjęłam pewne środki ostrożności. Przede wszystkim zachęcam klientów do telefonicznego zamawiania towarów i osobistego ich odbioru. Proszę, aby ograniczyli się do niezbędnych zakupów, a nabywanie takich rzeczy jak np. smycze, obroże czy legowiska pozostawili na później. Namawiam także osoby starsze i z małymi dziećmi, aby pozostały w domach.

Według najnowszych rozporządzeń w Zoo-Sklep Goldi towar podają sprzedawcy. Nie wszyscy klienci jednak stosują się do tych zaleceń. Przyzwyczajeni są do samodzielnego wybierania towarów na półkach i dalej usiłują to stosować.

 

Kolejki przed sklepem

Podobnie jest z ograniczoną liczbą klientów w sklepie. Właściciele Zoo-Sklep Goldi proszą, aby jednocześnie wewnątrz przebywały maksymalnie trzy osoby, czyli tyle, ile jest wewnątrz sprzedawców. Inni klienci czekają na swoja kolejkę przed sklepem. Większość kupujących stara się tego przestrzegać, jednak niektóre osoby mają kłopoty z dyscypliną. Szczególnie młodsze pokolenie nie przywykło do przestrzegania zakazów i zaleceń. Pewien młody człowiek usiłował np. ominąć czekających i skierował się od razu do drzwi sklepu. Upomniany przez innych szybko jednak zrozumiał swój błąd i karnie stanął na końcu kolejki.

Inne ograniczenia dotyczą zachowania odległości dwóch metrów pomiędzy pojedynczymi osobami. Właściciele zachęcają też do dokonywania opłat za zakupy kartą płatniczą lub BLIKIEM.

– Wiadomo, że przycisków terminala dotyka wiele osób, więc systematycznie przeprowadzamy ich dezynfekcję – zaznacza Jagoda Kulikowska. – Dezynfekujemy także inne powierzchnie: lady sklepowe, regały, podłogi, drzwi i klamki.

Zoo-Sklep Goldi prowadzi także porady żywieniowe. Obecnie, chętni do ich uzyskania proszeni są wyłącznie o kontakt telefoniczny. Jedynie, jeśli okaże się, że zwierzęciu potrzebna jest konkretna karma, np. hipoalergiczna, wtedy klient może zgłosić się po nią osobiście.

 

Ważne bazy klientów

– Większość sklepów zoologicznych nie przykłada, na co dzień większej uwagi do mediów społecznościowych – uważa Krzysztof Burzyński. –  Nawet to rozumiem. Marketing sklepów idzie w inną stronę. Nie ma wielkiej potrzeby zabiegania o social media i całą sferę internetową.

Pan Krzysztof uważa, że takie przeoczenia mogą jednak nieść negatywne skutki w sytuacjach kryzysowych.

– Jak powiadomić klientów o nowych zasadach obowiązujących w sklepach na czas pandemii? – pyta Krzysztof Burzyński, prowadzący firmę Doradztwo i szkolenia w branży zoologicznej (strefazoo.info) . –  Oczywiście, że można (a nawet wręcz trzeba) dawać ogłoszenie na drzwiach i witrynach sklepowych. Jednak przydałby się także: dobrze zarządzany fanpage oraz lista newsletterowa klientów. Dobrze jest posiadać nawet ich numery telefonów (oczywiście z poszanowaniem całego zestawu ustaw RODO). Ze sporą bazą kontaktów dużo łatwiej przekazać komunikaty, szczególnie w tak dynamicznym czasie jak teraz.

Dobrze sporządzona baza kontaktów może przydać się także w przyszłości, kiedy pandemia minie, a my wrócimy wreszcie do normalności.

 

W weterynarii bez zmian

Wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną nie jest widoczny w placówkach weterynaryjnych. Nie zamykają one działalności, ani nie wprowadzają znaczących zmian w funkcjonowaniu.

– Naszą prace traktujemy jak misję – tłumaczy lek. Tomasz Brzeski, właściciel Kliniki Weterynaryjnej w Gdyni. – Przecież zwierzę może zachorować w każdej chwili, a naszym obowiązkiem jest udzielić mu pomocy. Dbamy jedynie o to, aby w poczekalni jednocześnie nie przebywało zbyt dużo osób. W związku z tym prosimy o wcześniejsze umawianie się telefoniczne na wizyty. Zalecamy, aby ze zwierzęciem przychodziła tylko jedna osoba – nie w towarzystwie rodziny czy przyjaciół. Odkażamy także systematycznie wszystkie pomieszczenia w lecznicy.

W gdyńskiej klinice liczba pacjentów jest podobna jak przed wybuchem pandemii. Mniej opiekunów zwierząt zgłasza się jedynie na wizyty profilaktyczne.

Rzadko zdarzają się pytania dotyczące możliwości zarażenia się koronawirusem za pośrednictwem zwierzęcia.

– Uważam, że w mediach jest na tyle obszernie i przystępnie wyjaśnione, że nie ma potrzeby zasięgania dodatkowych informacji u lekarza – podsumowuje Tomasz Brzeski.

Lekarz nie słyszał o przypadkach, aby właściciele usiłowali pozbywać się swoich zwierząt w obawie przed zakażeniem.

– Nie spotkałem się z tym ani ja, ani moi koledzy – podkreśla Tomasz Brzeski. – Zresztą żaden lekarz weterynarii na zgodziłby się na „profilaktyczne” uśpienie zdrowego zwierzęcia.

 

Groomerzy pracują pełną parą

Na brak pracy nie narzekają także salony groomerskie.

– Owszem część klientów zrezygnowała z usług – mówi Wiesława Latoś, właścicielka Salonu Lavis w Warszawie. – Były to jednak głównie osoby starsze, mieszkające w dużej odległości, które musiałaby do nas dojechać tramwajem. Na wolne miejsca jednak zapisali się inne osoby, które teraz, kiedy przebywają w domach, mają więcej czasu. – Patrzą na swojego psa, widzą, że trochę już zarośnięty i stwierdzają, że przydałoby mu się konkretne strzyżenie – dodaje z uśmiechem pani Wiesława. – Tak, że teraz mogę mówić nawet o lekko wzmożonym ruchu.

Salony groomerskie wprowadzają jednak pewne obostrzenia. Do środka wchodzi sam czworonożny klient, bez właściciela. Po zabiegu odbierany jest przed drzwiami zakładu. Częściej niż zwykle salony groomerskie przeprowadzają także dezynfekcję powierzchni usługowych oraz narzędzi pielęgnacyjnych. Pracownicy także muszą pamiętać o częstym odkażaniu rąk.

 

Co dalej w czasie pandemii?

Jak widać wpływ koronawirusa na branżę zoologiczną zaznacza się głównie w sferze handlu. Usługi funkcjonują na podobnym poziomie jak przed pojawieniem się pandemii.

Właściciele sklepów zoologicznych, zarówno stacjonarnych jak i internetowych, póki, co, mogą liczyć zyski i cieszyć się ze wzmożonych obrotów. Taki stan rzeczy nie będzie jednak trwał wiecznie. Osoba, które zakupiła dla swojego psa czy kota zapas karmy na kilka miesięcy, nieprędko zrobi kolejne zakupy. Zastój w placówkach handlowych branży zoologicznej może pojawić się całkiem znienacka.

Zakładamy teraz inny, (choć mniej prawdopodobny) scenariusz: dobra passa trwa nadal i ludzie wciąż robią zapasy. Możemy wtedy przewidzieć inne problemy. Zapasy w hurtowniach kiedyś się wyczerpią. Produkcja karm, oczywiście nie zostanie przerwana, ale zakłady produkcyjne mogą pracować na zmniejszonych obrotach. Część osób nie będzie np. świadczyć pracy, pozostając w domach i opiekując się dziećmi. Inni mogą zostać objęci kwarantanną. Ci najbardziej ostrożni i w jakiś sposób zabezpieczeni finansowo mogą, w obawie przed zarażeniem, w ogóle zrezygnować z pracy. Następstwem mniejszej podaży może być zwiększenie cen. Jak na to zareagują klienci? Czy pozostaną przy swoich ulubionych markach, czy też poszukają tańszych zamienników?

Przyszłość nie rysuje się, więc w tak całkiem różowych barwach. Miejmy jednak nadzieję na szybki koniec pandemii i powrót do normalnego życia we wszystkich jego dziedzinach. Tego Państwu i sobie życzy

zespół petbiznes.pl

 

 

POLECANE DLA CIEBIE